Dzwonek nad drzwiami od raz zdradził moje przybycie pomimo hałasu na dworcu. Na samym wejściu uderzył mnie zapach świeżego pieczywa. Nagle poczułem jaki jestem głodny. Wnętrze kawiarni wydawało się ubogie jeśli chodzi o wystrój. Przed przeszkloną ścianą były ustawione w rzędach stoliki z krzesłami. Po drugiej stronie znajdowały się kanapy z tapicerka, która czasy świetności miała już dawno za sobą. Lecz jak zawsze wszystko jest zupełnie inne niż nam się wydaje. Drewniana podłoga pasowała idealnie, a nowoczesny barek był stylizowany na stary styl. Do tego ceglana ściana przy której stały kusząco wyglądające kanapy. W rogu cicho grało stare radio. Puszczali jakiś dziwny utwór, który co jakiś czas zamieniał się w szum przez zakłócenia. Tuż nad wieszakiem na płaszcze rozpościerał swe ramiona stalowy wspornik trzymający zarówno dach kawiarni jak i kopułę dworca. Z chęcią rozsiadałem się na jednej z kanap odkładając torbę naprzeciwko siebie. Ledwo zdążyłem zdjąć słuchawki a już usłyszałem stukot szpilek kelnerki. Niewysoka, czarnoskóra dziewczyna z niebywałą czupryna na głowie uśmiechnęła się do mnie podając kartę.
- Dzień dobry. - odezwała się spoglądając na mnie by zaraz uśmiechnąć się jeszcze szerzej - Do kawy polecam świeże pieczywo.
- Poproszę... - nim skończyłem mówić ziewnięcie przerwało dalszą rozmowę.
Tak, kawa przyda się w zupełności. Po pięciu minutach brązowooka piękność wróciła do mnie z zamówieniem. Czarny niczym noc napój w filiżance wręcz obezwładniał cudownym zapachem. Tuż obok stał talerzyk, a na nim kuszące, słodkie bułeczki. Do pieczywa dostałem także małą kostkę masła i porcję dżemu truskawkowego. Całkiem miło. Grzecznie poczekałem aż Pani rozłożyła wszystko na stoliku nachylając się zgrabnie dając mi tym samym możliwość zerknięcia w jej dekolt. "Różowy, całkiem dobry gust". Korzystając z możliwości nacieszyłem oczy widokiem kuszących piersi kelnerki za wszystko dziękując jej szczerym uśmiechem. Ukradkiem spojrzałem za nią na jej zgrabny tyłek kręcąc głową z zadowoleniem. Cóż za miły poranek.
- Proszę Pani? - wołam żeby ukryć swoje spojrzenie - mogę dostać prasę, jakąkolwiek?
- Już przynoszę. - odparła równie miło co przedtem lecz tym razem bardziej bujała biodrami na boki. Za to uwielbiam szpilki. Spódniczka do kolan idealnie opinała się na jej biodrach delikatnie rysując linie bardzo skąpej bielizny.
Niespełna po kwadransie od przyjścia tutaj znacznie poprawił mi się humor, a i śniadanie było całkiem dobre. Czytając tutejsza gazetę popijam kawę. Wyglądam zupełnie jak ci, których tak bardzo nie lubiłem. Zwykły, szary człowiek. Nie wiem kiedy znów miałem słuchawkę w uchu słuchając radia. Dopiero gdy zahaczyłem dłonią o kabel wyrywając ją brutalnie uświadomiłem sobie, że cały czas mam na głowie kaptur. Ściągnąłem go mając nadzieję, że nikt nie zauważy mojego głupiego wyrazu twarzy. Rażąco błękitna grzywka od razu spada niczym kurtyna na twarz zasłaniając znaczna część widoku. Dmuchnąłem na nią śmiejąc się sam z siebie. Grzeczny ułożyłem ją w końcu na bok wkładając zmaltretowaną słuchawkę do ucha. To na czym to ja skończyłem?! Ach, tak... Jak to wyróżniamy się spośród innych...
Kroniki Róży opowiadają o młodym chłopaku, który wraz z rodziną przeprowadza się do miasteczka owianą pewną dozą tajemniczości. Cóż może skrywać wiecznie senna mieścina Rockstons w swych ośnieżonych szczytach gór, które otaczają je zewsząd. Z każdym nowym rozdziałem dowiadujemy się więcej cóż tak naprawdę skrywa uniwersytet w Rockstons i jakie tajemnice są skryte przed światem w starym klasztorze...
poniedziałek, 28 sierpnia 2017
Filiżanka wspomnień
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz